Autor Wiadomość
ssaufseherin
PostWysłany: Wto: 22 Wrz 2009    Temat postu: Zofia Posmysz - "Znam katów z Belsen"

"Znam katów z Belsen"
Autor: Zofia Posmysz
Publikacja: Głos Ludu 30.09.1945

Zofia Posmysz znana jest przede wszystkim jako autorka słynnej "Pasażerki", słuchowiska, książki oraz sztuki teatralnej pod tym samym tytułem.
Mało osób wie, że jej pierwszym tekstem dziennikarskim był artykuł "Znam katów z Belsen", który został opublikowany w dzienniku Głos Ludu 30 września 1945 roku w związku z procesem zbrodniarzy nazistowskich z obozu Bergen-Belsen.
Nawiązałam osobisty kontakt z panią Posmysz, dzięki czemu mogłam odnaleźć ten artykuł i podzielić się nim z Wami. Zapraszam do lektury!

W artykule nie wspomniano, że jego autorką jest Zofia Posmysz, podano jedynie numer więźniarki: 7566


Znam katów z Belsen
Publikacja: Głos Ludu 30.09.1945
Autor: Zofia Posmysz


Znam – to znaczy byłam ich ofiarą, znam to znaczy odbierałam razy od Joanny Bormann i od Irmy Grese, patrzyłam na znęcania się Kramera i Henslera, znam – to znaczy widziałam całą czwórkę dzisiejszych oskarżonych z Lüneburga, czwórkę „katów z Belsen” przy ich „robocie” na terenie obozu kobiecego w Oświęcimiu. Cóż można o nich powiedzieć?

Józef Kramer – komendant obozów kobiecych w Birkenau. Wysoki, gruby Niemiec. Ubierał się po tyrolsku, rzadko kiedy kładąc mundur. Czerwona twarz o grubych rysach była obrazem bezmyślnego okrucieństwa i rozpasania najgorszych instynktów. Był uosobieniem brutalnej, zwierzęcej siły – jednym uderzeniem powalał na ziemię swą ofiarę i wtedy kopał, bił, deptał tak długo, aż się zmęczył i purpurowy odwracał się z pogardą, nie troszcząc się o to czy ofiara żyje, czy nie.
W zimne jesienne noce wpadał do obozu, wyrzucał na podwórze kilka bloków i przeprowadzał rewizje. Tymczasem więźniarki, prawie nie ubrane, gdyż „Lagerkomandant” strzelał do tych, które nie dość szybko – jego zdaniem – wychodziły na dwór, klęczały „za karę” w rozmiękłej glinie Birkenau do tej chwili, aż Kramer – mniej więcej po trzech godzinach – pozwoli im iść spać, by za półgodziny wstawać na apel.
Komendant obozu, oficer SS, człowiek, który spalił tysiące ludzi był obok tego ordynarnym złodziejem. Przy transportach do krematorium asystował stale, żerując na dobytku, pozostawionym przez nieszczęśliwych. Najpiękniejsze rzeczy, najsmaczniejsze kąski odsyłał do tzw. „Häftlingsküche”, której szefem była odznaczona krzyżem zasługi i innymi orderami nadzorczyni nazwiskiem Franz, z którą Kramer żył w bliskiej komitywie. Przechowywała ona łupy do chwili, aż po „znojnym” dniu na rampie, prowadzącej do komory gazowej, do kuchni przyjeżdżał Kramer, naładowywał swego „Opla” aż po dach i zadowolony, licząc zyski, opuszczał obóz. Wyjechał z Oświęcimia w listopadzie 1944.

Franz Hessler znany był starszym więźniom z r. 1940 jako zwyczajny strażnik obozu męskiego, bezwzględny i okrutny. Dlaczego zrobił „bajeczną karierę”, zjawiając się w 1943 w obozie kobiecym w Birkenau jako dowódca obozu w wysokiej randze „Untersturmführera” – nie wiadomo.
Na terenie obozu był inicjatorem i miłośnikiem tak zwanych odwszeń – pochodów nagich kobiet z jednego końca obozu na drugi, defilujących przed licznie zgromadzonymi SSmanami. Takie same odwszenia odbywały się w szpitalu. Wyschnięte, wyniszczone chorobą szkielety wlokły się skulone. Dla niejednej marsz ze szpitala do odwszalni był ostatnim marszem w życiu. Deszcz lub mróz, całonocne siedzenie w odwszalni robiły swoje.
Hessler był opiekunem oświęcimskiej fabryki amunicji „Union Werke”, do której dzień w dzień posyłał nowe ofiary, wyszukiwane podczas odwszeń. Wyjechał z Oświęcimia 18 stycznia 45, zarządziwszy przedtem „ewakuację” obozu, podczas której zginęło kilkaset więźniów dobijanych po drodze przez SSmanów.

Joanna Bormann przyjechała do Oświęcimia z obozu w Ravensbrück w całej gali hitlerowskich odznaczeń. Średniego wzrostu, chuda o pomarszczonej twarzy i siwych włosach nie ruszała się niemal nigdzie bez swego psa, czarnego wilka syberyjskiego, najstraszniejszego z psów Oświęcimia „Cyrusa”. Ubrana w czarną pelerynę z kapturem była bezwzględna do ostateczności: biła za byle drobiazg, pomagał jej zawsze „Cyrus”. Szczególnie prześladowała więźniarki dobrze wyglądające, podobne – jeśli tak można powiedzieć – do ludzi. Wyjechała z Oświęcimia wraz z Kramerem do obozu w Belsen.

Ostatnia z oskarżonych Irma Grese – dwudziestojednoletnia Niemka, wybitnie ładna i wybitnie zła. Początkowo była nadzorczynią w paczkarni, gdzie naturalnie bezwstydnie kradła. Więźniarki czekały godzinami na wydawanie paczek, marzły, słaniały się na nogach – z paczkarni co chwila wypadała Grese i „dla utrzymania porządku” z furią tłukła po głowach. Jak biła – trudno opisać… Jej „słabym punktem” były pończochy – za noszenie pończoch stosowała najrozmaitsze „kary”, najchętniej rozbierała ofiarę do naga, puszczając ją w ten sposób na blok.

Tak wyglądają sylwetki katów z Belsen, zasiadających dzisiaj na ławie oskarżonych w Lüneburgu. W sumie: żadna zbrodnia, żadna szykana nie była im obca.

Więźniarka Nr 7566

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group